Przejazd do Siem Reap w Kambodży
W lokalnym biurze podróży w Bangkoku wykupiłam przejazd do Siem Reap. Bardzo chciałam zobaczyć kompleks Angkor. Naczytałam się w internecie o różnych "dodatkowych opłatach" żądanych po drodze. Jeszcze w Polsce sprawdzałam połączenia lotnicze, ale w porze deszczowej nie wszystkie tanie linie latały a to co latało było drogie. Po podliczeniu kosztów wyszło, że przejazd busem z haraczami i tak będzie tańszy niż przelot samolotem.
Komu w drogę temu czas
|
Kambodża - kompleks Angkor - Preah Khan |
Wczoraj wróciliśmy z
Kanchanaburi a tymczasem czekamy przed hotelem na busa w towarzystwie "naszego" bagażowego. Nagle gość znika za rogiem i wraca z gałązką owoców o nazwie longan. To miłe, dziękujemy.
Po kilku godzinach dojeżdżamy do Poipet ale nie do samej granicy tylko powiedzmy „punktu przesiadkowego”. Zdjęcie dokładnie tego miejsca widziałam w internecie. Czyli zaraz się zacznie.
W poczekalni były stoliki i bufet. Podchodzi
Pan nr 1 z pytaniem o wizę. Nie mamy, mówię że kupimy na granicy. Pan, że się tutaj kupuje. Nasi współpasażerowie oddają paszporty do wizowania więc my też. Czekamy.
Przychodzi
Pan nr 2 i coś mówi o 36 dolarach ale nie bardzo go zrozumiałam. Jak kupowałam w Bangkoku przejazd, to zapewniano mnie że cena obejmuje całą trasę. Jeszcze raz przysłuchuję się jak
Pan nr 2 mówi to samo przy sąsiednim stoliku - aha, chyba wiem o co chodzi. Tymczasem wracają paszporty a my jedziemy do granicy pojazdem zwanym songthaew czyli ciężarówką z deskami do siedzenia. Pierwszy raz czymś takim jadę. Granicę przechodzimy na nogach, formalności po obu stronach przebiegają w miarę sprawnie.
|
Granica między Tajlandią a Kambodżą w Poipet. |
Na granicy ruch, gwar, transport towarów przeróżnymi pojazdami. A więc jesteśmy w Kambodży. Pan nr 2 już nas wypatrzył i prowadzi do autobusu. Znów jedziemy do „punktu przesiadkowego”.
A o co chodziło z tymi 36 dolarami? Za tą kwotę od razu podstawiają busa i można ruszać drogę. Kto nie zapłaci będzie czekał ok. 4,5 godziny bo wtedy przyjedzie autobus, który jest w cenie opłaty poniesionej w Bangkoku. Większość zapłaciła, my też.
O, jest Pan nr 1 i zarządza kto czym ma jechać. Ruszamy w czwórkę, my i jeszcze jedna para. Po drodze zatrzymujemy się przy sklepie spożywczym i bezpłatnym WC (w drodze powrotnej to samo WC było płatne).
|
Kambodża - w drodze do Siem Reap - nasz jest ten po lewej |
|
Kambodża - w drodze do Siem Reap - sklep spożywczy |
|
Kambodża - kierunek Siem Reap i rondo |
Wreszcie wjeżdżamy do Siem Reap. Kierowca zatrzymuje się na jakimś podwórku między szopami a tam czekają dwa tuk-tuki. Cena oczywiście wygórowana, udaje się zbić do 7 dol.
Jedziemy do pensjonatu: my, sponiewierane walizy i na przodzie siedem dolarów.
|
Kambodża - Siem Reap - w drodze do pensjonatu |
|
Kambodża - Siem Reap - pensjonat |
Pensjonat był trochę na uboczu. Za 2-os. pokój z łazienką, klimatyzacją i śniadaniem płaciłam 52 zł za dobę. Pokój skromniutki ale nic nie biegało i nie gryzło. Miłym zakończeniem dnia była kolacja w pobliskim barze za 12 zł za 2 osoby.
Kompleks Angkor
Mamy pełne trzy dni do dyspozycji. Dwa dni przeznaczam na zwiedzanie
kompleksu Angkor, w trzecim pojedziemy nad jezioro Tonle Sap.
Przygotowując się do wyjazdu natrafiłam w internecie na relację, w której polecano pana tuk-tukowca o imieniu Sra Pon srapon@ymail.com . Napisałam maila i umówiliśmy się na trzy dni zwiedzania. Bardzo miły, uśmiechnięty człowiek. Codziennie punktualnie o 9.00 podjeżdżał pod nasz pensjonat. Gość ma sporą wiedzę dotyczącą Angkor niestety poziom mojego angielskiego nie pozwolił wykorzystać jego wiedzy. Miałam wydrukowane opisy poszczególnych świątyń więc pokazywał mi którą akurat odwiedzamy i było ok.
|
Kambodża - Siem Reap - ulica |
|
Kambodża - ruszamy na zwiedzanie kompleksu Angkor - na przedzie Sra Pon |
Kompleks Angkor jest pozostałością po dawnej stolicy Imperium Khmerskiego, wpisany na listę UNESCO.
Zwiedzając budowle uchodziłam się nieźle po zakamarkach i stromych schodach. Krzysiek w pewnym momencie odmówił wchodzenia po schodach, stwierdził że z dołu też może podziwiać. Internet zasypany jest pięknymi zdjęciami budowli, moje mają szare niebo deszczową porą.
Dodatkową polecaną atrakcją jest oglądanie wschodu lub zachód słońca - nie pojechaliśmy bo nie było słońca.
|
Kambodża - Angkor Wat |
|
Kambodża - Angkor Wat |
|
Kambodża - grupa muzyków |
|
Kambodża - Ta Prohm |
|
Kambodża - Ta Prohm |
|
Kambodża - Banteay Kdei |
|
Kambodża - kompleks Angkor - spotkanie z małpkami |
|
Kambodża - Bajon |
|
Kambodża - Preah Khan |
|
Kambodża - parking przed East Mebon |
|
Kambodża - rzeźby zdobiące świątynię Thommanon |
|
Kambodża - na zakończenie zwiedzania tarasy i widok na plac defilad |
Jezioro Tonle Sap
Sra Pon zawozi nas nad jezioro
Tonle Sap. Jest to największy zbiornik wodny na Półwyspie Indochińskim. Myślałam że popłyniemy z jakąś grupą, ale nie - cała łódź nasza.
|
Kambodża - jezioro Tonle Sap - nasza łódź |
|
Kambodża - jezioro Tonle Sap - zielono-niebieski budynek to szkoła |
|
Kambodża - jezioro Tonle Sap - wioska na palach |
|
Kambodża - jezioro Tonle Sap - wioska na palach |
|
Kambodża - jezioro Tonle Sap - wioska na palach |
Łódź dopłynęła do miejsca, gdzie za dodatkową opłatą można przesiąść się do małej łódki. Wiosłowaniem zajmowały się wyłącznie kobiety.
|
Kambodża - jezioro Tonle Sap - łodzie |
Płyniemy ulicami wioski a później przez las. To niezwykłe uczucie pływać między koronami drzew.
|
Kambodża - jezioro Tonle Sap - wioska na palach |
|
Kambodża - jezioro Tonle Sap - wioska na palach |
|
Kambodża - jezioro Tonle Sap - wioska na palach |
|
Kambodża - jezioro Tonle Sap - wioska na palach |
|
Kambodża - jezioro Tonle Sap - pływamy między koronami drzew |
Wracamy na swoją łódź i dopiero teraz wypływamy na jezioro. Niebo i woda właściwie się zlewają, wszystko jest szare. Można też popływać w jeziorze.
|
Kambodża - jezioro Tonle Sap |
|
Kambodża - jezioro Tonle Sap - można popływać w jeziorze |
|
Kambodża - wracamy do przystani |
Sra Pon zawozi nas do centrum miasta, tu się żegnamy i dziękujemy za mile spędzone dni.
Jutro wracamy do Tajlandii, jedziemy prosto na
wyspę Ko Chang.
Już wyobrażam sobie siebie w tych miejscach. Od lat obserwuję Angkor Wat, ale póki co na zbieraniu materiałów się kończy.
OdpowiedzUsuńKiedy czytałam o Krzysztofie, który "w pewnym momencie odmówił wchodzenia po schodach, stwierdził że z dołu też może podziwiać", przypomniał mi się mój mąż - on czasami też ma dosyć i najchętniej by już sobie przysiadł, podczas gdy mnie ciągle mało...
Świetna wyprawa :)
Krzysiek nie raz mi mówił: "to idź sobie pooglądaj a ja tutaj poczekam". Budowlami Angkor byłam zauroczona - kunszt rzeźb, rozmach budowli i ta egzotyczna roślinność robią wrażenie. Serdecznie pozdrawiam.
Usuń