sobota, 27 lutego 2016

Pierwszy raz w dalekiej Azji - Kambodża - cz. 4

Przejazd do Siem Reap w Kambodży

   
       W lokalnym biurze podróży w Bangkoku wykupiłam przejazd do Siem Reap. Bardzo chciałam zobaczyć kompleks Angkor. Naczytałam się w internecie o różnych "dodatkowych opłatach" żądanych po drodze. Jeszcze w Polsce sprawdzałam połączenia lotnicze, ale w porze deszczowej nie wszystkie tanie linie latały a to co latało było drogie. Po podliczeniu kosztów wyszło, że przejazd busem z haraczami i tak będzie tańszy niż przelot samolotem.

Komu w drogę temu czas


Kambodża - kompleks Angkor - Preah Khan
   
   Wczoraj wróciliśmy z Kanchanaburi a tymczasem czekamy przed hotelem na busa w towarzystwie "naszego" bagażowego. Nagle gość znika za rogiem i wraca z gałązką owoców o nazwie longan. To miłe, dziękujemy.

      Po kilku godzinach dojeżdżamy do Poipet ale nie do samej granicy tylko powiedzmy „punktu przesiadkowego”. Zdjęcie dokładnie tego miejsca widziałam w internecie. Czyli zaraz się zacznie.





      W poczekalni były stoliki i bufet. Podchodzi Pan nr 1 z pytaniem o wizę. Nie mamy, mówię że kupimy na granicy. Pan, że się tutaj kupuje. Nasi współpasażerowie oddają paszporty do wizowania więc my też. Czekamy.
   Przychodzi Pan nr 2 i coś mówi o 36 dolarach ale nie bardzo go zrozumiałam. Jak kupowałam w Bangkoku przejazd, to zapewniano mnie że cena obejmuje całą trasę. Jeszcze raz przysłuchuję się jak Pan nr 2 mówi to samo przy sąsiednim stoliku - aha, chyba wiem o co chodzi. Tymczasem wracają paszporty a my jedziemy do granicy pojazdem zwanym songthaew czyli ciężarówką z deskami do siedzenia. Pierwszy raz czymś takim jadę. Granicę przechodzimy na nogach, formalności po obu stronach przebiegają w miarę sprawnie.



Granica między Tajlandią a Kambodżą w Poipet.
      Na granicy ruch, gwar, transport towarów przeróżnymi pojazdami. A więc jesteśmy w Kambodży. Pan nr 2 już nas wypatrzył i prowadzi do autobusu. Znów jedziemy do „punktu przesiadkowego”.
      A o co chodziło z tymi 36 dolarami? Za tą kwotę od razu podstawiają busa i można ruszać drogę. Kto nie zapłaci będzie czekał ok. 4,5 godziny bo wtedy przyjedzie autobus, który jest w cenie opłaty poniesionej w Bangkoku. Większość zapłaciła, my też.
      O, jest Pan nr 1 i zarządza kto czym ma jechać.  Ruszamy w czwórkę, my i jeszcze jedna para. Po drodze zatrzymujemy się przy sklepie spożywczym i bezpłatnym WC (w drodze powrotnej to samo WC było płatne).  

Kambodża - w drodze do Siem Reap - nasz jest ten po lewej

Kambodża - w drodze do Siem Reap  - sklep spożywczy

Kambodża - kierunek Siem Reap i rondo
     
     Wreszcie wjeżdżamy do Siem Reap. Kierowca zatrzymuje się na jakimś podwórku między szopami a tam czekają dwa tuk-tuki.  Cena oczywiście wygórowana, udaje się zbić do 7 dol. 

Jedziemy do pensjonatu: my, sponiewierane walizy i na przodzie siedem dolarów.

Kambodża - Siem Reap - w drodze do pensjonatu

Kambodża - Siem Reap - pensjonat 
      
       Pensjonat był trochę na uboczu. Za 2-os. pokój z łazienką, klimatyzacją i śniadaniem płaciłam 52 zł za dobę. Pokój skromniutki ale nic nie biegało i nie gryzło. Miłym zakończeniem dnia była kolacja w pobliskim barze za 12 zł za 2 osoby.

Kompleks Angkor

     
        Mamy pełne trzy dni do dyspozycji. Dwa dni przeznaczam na zwiedzanie kompleksu Angkor, w trzecim pojedziemy nad jezioro Tonle Sap.

      Przygotowując się do wyjazdu natrafiłam w internecie na relację, w której polecano pana tuk-tukowca o imieniu Sra Pon srapon@ymail.com Napisałam maila i umówiliśmy się na trzy dni zwiedzania. Bardzo miły, uśmiechnięty człowiek. Codziennie punktualnie o 9.00 podjeżdżał pod nasz pensjonat. Gość ma sporą wiedzę dotyczącą Angkor niestety poziom mojego angielskiego nie pozwolił wykorzystać jego wiedzy. Miałam wydrukowane opisy poszczególnych świątyń więc pokazywał mi którą akurat odwiedzamy i było ok. 

Kambodża - Siem Reap - ulica

Kambodża - ruszamy na zwiedzanie kompleksu Angkor - na przedzie Sra Pon

        Kompleks Angkor jest pozostałością po dawnej stolicy Imperium Khmerskiego, wpisany na listę UNESCO. 
       Zwiedzając budowle uchodziłam się nieźle po zakamarkach i stromych schodach. Krzysiek w pewnym momencie odmówił wchodzenia po schodach, stwierdził że z dołu też może podziwiać. Internet zasypany jest pięknymi zdjęciami budowli, moje mają szare niebo deszczową porą. 
       Dodatkową polecaną atrakcją jest oglądanie wschodu lub zachód słońca - nie pojechaliśmy bo nie było słońca.

Kambodża - Angkor Wat

Kambodża - Angkor Wat

Kambodża - grupa muzyków

Kambodża - Ta Prohm

Kambodża - Ta Prohm

Kambodża - Banteay Kdei

Kambodża - kompleks Angkor - spotkanie z małpkami

Kambodża - Bajon

Kambodża - Preah Khan

Kambodża - parking przed East Mebon

Kambodża - rzeźby zdobiące świątynię Thommanon

Kambodża - na zakończenie zwiedzania tarasy i widok na plac defilad


Jezioro Tonle Sap


       Sra Pon zawozi nas nad jezioro Tonle Sap. Jest to największy zbiornik wodny na Półwyspie Indochińskim. Myślałam że popłyniemy z jakąś grupą, ale nie - cała łódź nasza.

Kambodża - jezioro Tonle Sap - nasza łódź

Kambodża - jezioro Tonle Sap - zielono-niebieski budynek to szkoła

Kambodża - jezioro Tonle Sap - wioska na palach

Kambodża - jezioro Tonle Sap - wioska na palach

Kambodża - jezioro Tonle Sap - wioska na palach

       Łódź dopłynęła do miejsca, gdzie za dodatkową opłatą można przesiąść się do małej łódki. Wiosłowaniem zajmowały się wyłącznie kobiety.

Kambodża - jezioro Tonle Sap - łodzie

Płyniemy ulicami wioski a później przez las. To niezwykłe uczucie pływać między koronami drzew.

Kambodża - jezioro Tonle Sap - wioska na palach

Kambodża - jezioro Tonle Sap - wioska na palach

Kambodża - jezioro Tonle Sap - wioska na palach

Kambodża - jezioro Tonle Sap - wioska na palach

Kambodża - jezioro Tonle Sap - pływamy między koronami drzew

      Wracamy na swoją łódź i dopiero teraz wypływamy na jezioro. Niebo i woda właściwie się zlewają, wszystko jest szare. Można też popływać w jeziorze.

Kambodża - jezioro Tonle Sap

Kambodża - jezioro Tonle Sap - można popływać w jeziorze

Kambodża - wracamy do przystani
Sra Pon zawozi nas do centrum miasta, tu się żegnamy i dziękujemy za mile spędzone dni.
Jutro wracamy do Tajlandii, jedziemy prosto na wyspę Ko Chang.

2 komentarze:

  1. Już wyobrażam sobie siebie w tych miejscach. Od lat obserwuję Angkor Wat, ale póki co na zbieraniu materiałów się kończy.
    Kiedy czytałam o Krzysztofie, który "w pewnym momencie odmówił wchodzenia po schodach, stwierdził że z dołu też może podziwiać", przypomniał mi się mój mąż - on czasami też ma dosyć i najchętniej by już sobie przysiadł, podczas gdy mnie ciągle mało...
    Świetna wyprawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzysiek nie raz mi mówił: "to idź sobie pooglądaj a ja tutaj poczekam". Budowlami Angkor byłam zauroczona - kunszt rzeźb, rozmach budowli i ta egzotyczna roślinność robią wrażenie. Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń

Dziękuję za poświęcenie czasu na zapoznanie się z moimi podróżami i wędrówkami. Będę bardzo wdzięczna za każdy komentarz ich dotyczący. Chciałam poinformować, że wszystkie zdjęcia są autorstwa mojego lub mojego męża.